poniedziałek, 2 lutego 2009

Ludzieńki szpitalne ....

Dziewczyny dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa i życzenia zdrowia dla Mikołajka. Najwyraźniej jakieś dobre fluidy w sobie macie, bowiem moje maleństwo czuje się już dużo lepiej. I kto wie może nawet pod koniec tygodnia wyjdzie już do domku.
Początki były trudne (szczególnie dla mnie), ale jakoś udało się to przetrwać. Bułka właściwie dość szybko zaaklimatyzował się w szpitalu, znalazł sobie koleżankę w swoim wieku, przytargał pudło autek ze świetlicy i jako jedyny chłopczyk na oddziale bryluje w towarzystwie. No cóż ... uroku mu odmówić nie można, więc co się dziwić.
Ciężkim przeżyciem był dla mnie widok wenflonu w chudziutkiej rączce Mikołajka i widok jego malutkiej buźki w masce od inhalatora. Zupełnie nie wiem jak rodzice naprawdę chorych (często nieuleczalnie) dzieci to wszystko znoszą ... nie wiem czy bym miała tyle siły ...
Ale tak sobie pomyślałam, że wszystko będzie dobrze gdy zobaczyłam, że mojego synka strzegą Ludzieńki. Nad jego szpitalnym łóżeczkiem wisi obrazek uwielbianego przeze mnie Twardocha, przedstawiający Ludzieńki z balonikami, oczywiście okraszony liryczną miniaturką o marzeniach .... Niedawno pisała o nim Paulinka na swoim blogu, ale czemu ja mam nie wtrącić swoich trzech groszy ... w końcu każdy odbiera sztukę inaczej :-)
Sama uwielbiam wszystko co wyjdzie spod jego ręki, czy to słowa czy obrazy .... Jego pastele przypominają mi, że nawet w całkiem dorosłym życiu warto mieć dzieicęce marzenia ... Są takie wspaniałe i magiczne. Marionetki, choć trochę nieśmiałe i zagubione doskonale ukazują wszystkie piękne i proste uczucia, o których tak często zapominamy ...
Najbardziej lubię szafirowe, pełne gwiazd obrazy inspirowane twórczością Gałczyńskiego ....
Ale chyba każdy znajdzie coś dla siebie ...